Wizyta u Piotrusia Pana w Teatrze Buffo
We wtorek 9 października br. byłyśmy w Teatrze Buffo na sztuce „Piotruś Pan” w reżyserii Janusza Józefowicza. Historia wiecznego chłopca Piotrusia Pana znana wszystkim bardzo dobrze na scenie teatru na powrót zachwyciła.
Mogliśmy rozkoszować oczy ciekawymi kostiumami i ruchomą scenografią, której częścią były prawie wypływający w widownię piracki statek słynnego Kapitana Haka, ruchomy krokodyl, canoe płynące po scenie niczym po rzece oraz cała kraina Nibylandii zwana w sztuce Niebywalencją. Pierwsze sceny w domu Wendy i jej braci są dość przykre kiedy to widać jak ostro wychowuje ich tata i jak bardzo jest bezwzględny wyprowadzając z domu i przywiązując do latarni ukochanego psa dzieci Nanę. Wówczas wiele dzieci i to nie tylko te najmłodsze miało łzy w oczach. Postawa zadufanej w swojej pseudomądrości osoby dorosłej tu akurat taty, który nie zastanawia się jaki to co robi będzie miało faktyczny skutek wychowawczy dla jego dzieci. Efekt jest taki, że pojawia się Piotruś Pan, z którym dzieci odlatują do Niebywalencji. Tam oczywiście jest wesoło, niezwykle ciekawie i jest wiele przygód mniej i bardziej groźnych. Wendy staje mamą dla chłopców mieszkających w krainie. Jedynymi złymi postaciami Niebywalencji są dorośli, czyli piraci na czele z Kapitanem Hakiem, z którymi dzieci muszą walczyć. Akcja sztuki toczy się szybko i zrobiła duże wrażenie na oglądających ją dzieciach. Sztuka pełna jest pięknych piosenek, indiańskich tańców, którym wtórują głośne bicia bębnów i oryginalna muzyka. Indianie pojawiający się z ciemności z prawdziwymi pochodniami na widowni też zrobili ogromne wrażenie. Dzieci fantastycznie zareagowały również na scenę przywrócenia życia wróżce Iskierce, której pierwowzorem książkowym była wróżka Dzwoneczek. Wendy z braćmi na koniec wracają do swojego realnego domu, gdzie ich tata na szczęście odnalazł psa Nanę i sprowadził ją do domu oraz sam zmienił się na lepsze. Mija czas i po latach dorosła już Wendy spotyka znowu Piotrusia Pana. W roli dorosłej Wendy mieliśmy okazję zobaczyć Nataszę Urbańską, która przepięknie wyśpiewała finałową piosenkę. Potem były już bardzo długie oklaski, owacje na stojąco i zadowolone miny naszych dzieci. Przedstawienie było niezwykle ciekawe, mistrzowsko zrealizowane i bardzo się wszystkim podobało. Historia Wendy i jej braci powinna dać także do myślenia dorosłym, że bycie rodzicem to nie tylko dawanie dziecku obowiązków lub w ogóle nie zajmowanie się nim, ale aktywne uczestnictwo w życiu codziennym dziecka. Pamiętajmy wychowywanie to przede wszystkim kontakt z dzieckiem, wspieranie go i pomoc w obowiązkach, radość i wspólne spędzanie czasu w zabawie. Nie pozostawiajmy naszych dzieci samym sobie z grami, messengerami i wirtualnym światem, bo jak się okazuje mogą znaleźć swojego Piotrusia Pana, przestać chcieć dorastać i zwyczajnie uciec nam do Nibylandi, Niebywalencji lub w jakieś inne dalekie od nas miejsce i z niego już nie powrócić.
Katarzyna Chylińska, mama Franka